Kontynuujemy nasz cykl o oszczędności w gospodarstwie domowym. Dzisiaj (z okazji wyjątkowo ładnej pogody) wrzucamy „na ruszt” baterie słoneczne. Jak działają te ogniwa? Na co należy zwrócić uwagę? Czy eksploatacja takich urządzeń jest w ogóle opłacalna?
Baterie zamieniają światło słoneczne w energię elektryczną dzięki efektowi fotowoltaicznemu (upraszczając – zamianie światła w prąd). Ta zależność została zaobserwowana już w 1839 roku, można więc stwierdzić, że potęga Słońca fascynowała ludzi od dawien dawna.
Ogniwa, bo to ona są częścią składową baterii, produkowane są zazwyczaj z materiałów, które łatwo przewodzą prąd (selen, krzem, german). Tego typu rozwiązania początkowo były bardzo drogie, lecz ich cena stopniowo zmalała, a niektóre kraje zaczęły oferować dopłaty w zakresie wdrażania takich rozwiązań.
Wiedząc o istnieniu olbrzymich farm słonecznych musimy zadać sobie pytanie – ile energii powstanie z dachu domku jednorodzinnego obłożonego panelami? Wystarczająco, żeby ogrzać wodę dla czteroosobowej rodziny, ale niewystarczająco by zastąpić „klasyczne” systemy grzewcze. Energię słoneczną wykorzystamy jedynie do wspomagania ogrzewania i tylko w okresie przejściowym.
Żeby zainstalować panele należy liczyć się z drobnymi interwencjami budowlanymi, ale polegają one raczej na wierceniu, niż przebudowie poddasza. Dostępne są również dopłaty, ale należy do nich podchodzić z odpowiednią rezerwą i czytać wszystko dwa razy, żeby nie dać się oszukać!
By bateria działała najbardziej wydajnie musimy zamontować ją na dachu pod kątem 30/40 stopni i zwrócić ją w kierunku południowym. To kompromis między latem a zimą, który pozwoli na zwiększenie uzyskiwanej energii.
Panele są także odporne, muszą radzić sobie ze skrajnymi temperaturami oraz ekstremalnymi warunkami pogodowymi. Większość modeli jest odporna na uszkodzenia mechaniczne i działa nawet do 25 lat!